Całe życie byłem otoczony książkami, co jest dość nietypowe, biorąc pod uwagę, że pochodzę z małej, cichej wsi. Pamiętam te pięknie wydane książki, głównie z gatunku fantasy: Norton, Zelazny, Harry Harrison. Jeszcze nie potrafiłem dobrze czytać, ale już wtedy dopytywałem ojca, o czym są te opowieści. „O światach, których nie sposób sobie wyobrazić” – odpowiadał z uśmiechem tata, dodając, że kiedy dorosnę, sam będę mógł to odkryć.
No cóż – dorosłem i rzeczywiście doświadczyłem tych niezwykłych światów, o których pisali. Od tamtej pory nieustannie czytałem, tak przez kolejne dwadzieścia lat. Potem przyszła praca, a książki jakoś zeszły na drugi plan. Dlaczego? Nie wiem. Ale wiem jedno – nie była to dobra decyzja. Książki dają mi szansę być tam, gdzie nigdy nie będę mógł dotrzeć w rzeczywistości. Dzięki nim mogę spotykać się z postaciami, przeżywać przygody i doświadczać tego, czego realne życie nigdy mi nie zaoferuje.
To właśnie ta magia literatury – otwiera drzwi do nieskończonych światów, do miejsc, których nie ma na żadnej mapie, do ludzi, których spotkać można jedynie na kartach powieści. Książki uczą, inspirują, ale przede wszystkim pozwalają na chwilę oderwać się od codzienności. Z perspektywy czasu rozumiem, że gdy przestałem czytać, straciłem coś cennego – ten czas, który mógłbym spędzić w towarzystwie największych umysłów, legendarnych bohaterów i niesamowitych przygód.
Na szczęście nigdy nie jest za późno, aby wrócić. Teraz, gdy znów sięgam po książki, czuję, że wracam do domu. Do świata, który czekał na mnie cały ten czas. I z każdym nowym tomem, z każdą przeczytaną stroną, znów odnajduję ten zachwyt, który towarzyszył mi jako dziecku – zachwyt nad tym, jak wiele jeszcze jest do odkrycia.